czwartek, 4 sierpnia 2011

Bordighera

Znowu kilka dni przerwy, bo wróciłam do pracy. Ale już znalazłam chwilę, żeby nadrobić blogowe zaległości. Siedzę sobie właśnie z kubkiem gorącej czekolady na balkonie, nie wiem jak u Was, ale u mnie noce są ostatnio chłodne, więc taka czekoladka przed snem bardzo się przydaje hehe :) Muszę nadmienić, iż bardzo lubię mój balkon. Taka mała namiastka natury. Zasadziłam kolorowe pelargonie, zioła i ostatnio kilka krzaczków lawendy....bosko pachnie :) Mimo, że balkon do największych się nie zalicza, ale znalazł tu miejsce jeszcze fotel i poducha.

Dzisiejszy post to powrót do Włoch. Nie wiem czy pisałam, że nie zakochałam się w tym miejscu, ale ale...tej jednej nocy u Babci Bianki nie zamieniłabym, na żadną inną nawet w najlepszym hotelu w mieście. Zacznę jednak od początku. Jechaliśmy do Włoch z zamiarem spędzenia kilku przytulnych dni nad morzem, a zastaliśmy hałas, trąbiące autobusy i plażę podzieloną na kawałki należące do poszczególnych hoteli. Ba plażę! Nawet morze było podzielone na hotele ! A jak cię zwiało z materacem na nie tę część morza co trzeba to Pan (nie wiem jak go nazwać :P) w jednej chwili przypominał, gdzie jest Twoje miejsce.

I znowu zaburzyłam chronologię, bo pływanie materacem było już po zakwaterowaniu u Babci Bianki. Kiedy dotarliśmy pod wskazany nam adres byliśmy w lekkim szoku. Dom znajdował się na wzgórzu, na które prowadził kręty i stromy podjazd no i wąski rzecz jasna. Naszym garażem okazała się jaskinia hehe no dziura wydrążona w skale:) Babcia Bianka na początek każdemu z nas wręczyła po małym kwiatku i zaczęła nawijać po włosku...nie powiem Wam co do nas mówiła, bo staliśmy jak wryci. Babcia nie znała ani jednego słowa po angielsku. Z gestów wywnioskowaliśmy, że generalnie się cieszy, że nas widzi, i że zaprasza do środka....co by nie powiedziała my grzecznie kiwaliśmy głową "tak, tak"... i tu z pomocą przyszedł nam google transtalor :D przetłumaczyliśmy kilka zdań i pokazaliśmy karteczkę Babci "aaaaaaaaaa si si si " potem internet odmówił posłuszeństwa, a próbując porozumieć się z Babcia zrozumieliśmy tylko "och diabolo!!!":D

Te piękne widoczki na zdj to właśnie domek Babci Bianki i widoki z naszego balkonu. Musiałam się trochę pochwalić :)

Aaaaa prawie zapomniałam jeszcze o jednym :) Byliśmy tak zmęczeni, że padliśmy na plaży i spaliśmy w najlepsze...oczywiście każdy z nas spalił inną część ciała. Najdziwniejsze jednak było to, że jak w końcu się obudziłam, otwieram oczy, a nade mną policjanci rozwijają czerwoną taśmę, na plaży pełne zamieszanie.. podnoszę się, a przy brzegu rozbiła się jakaś łajba i rozpoczynała się właśnie akcja wyławianie.

Czekolada się skończyła i jakoś rześko od razu. Dobranoc :)




















9 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia:)Aż mi się łezka w oku zakręciła bo Italia to mój drugi dom...tęskno mi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis świetny! A zdjęcia cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj mi tu wiecej takich romantico fotek !!! A powaznie , to piekne zdjecia !!! I swietny opisik !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia cudowne i cudowne widoki.

    OdpowiedzUsuń
  5. jakie piękne zdjęcia!!! bajka!!!

    Mój nowy adres bloga, zapraszam do odwiedzenia i obserwowania :)

    http://fashiongamesblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zdjęcia! Teraz to dopiero mam ochotę na wakacje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie tam:)... i czekam na foto balkonu, tak go ładnie opisałaś, że... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nominowałam Cię do ONE LOVELY BLOG AWARD
    jeżeli jesteś zainteresowana to szczegóły na moim blogu:)

    OdpowiedzUsuń