niedziela, 11 grudnia 2011

Dzianinowa czerwień.

Czasu brak.

Hej,
ostatnio jakoś brakuje mi czasu na prowadzenie bloga, a i pogoda nie zachęca to pozowania przed obiektywem. Zimą niestety mamy mniej możliwości, bo wychodząc z domu myślimy o tym, żeby było nam ciepło (yhkm są i tacy, co i podczas mrozów wolą odmrozić sobie co nieco, zamiast opatulić się ciepłym szalikiem ;)), a i dzień jest krótszy i czasem nie starcza czasu, żeby pstryknąć fotkę...o braku fotografa już nie wspomnę ;) Weekend spędzamy u rodziców, więc mam trochę luzu i słucham właśnie świątecznych piosenek. Jak tam Wasze przygotowania? ;)
Bourel :)






sobota, 19 listopada 2011

www.manufaktura.cz

Tak sobie siedziałam i zastanawiałam się jakie ciekawie świąteczne pomysły mogłabym Wam jeszcze podsunąć...W tym roku jestem jakoś wyjątkowo opętana świąteczną atmosferą. Rozglądam się za bombkami, z uśmiechem patrzę na te wszystkie choinki, mikołaje, sztuczny śnieg...no właśnie czekam na ten prawdziwy, codziennie sprawdzam pogodę długoterminową i ku mojej rozpaczy, aż do 3go grudnia śniegu to ani widu ani słychu. Wracając jednak do moich świątecznych rozmyślań to siedzę i ogarniam wzrokiem ten mój bałagan związany z remontem łazienki...chodnik, kawałek rury, drzwi, pędzel....z trwogą w oku przesuwam wzrok dalej...deszczownica, krem do twarzy na noc, budowlana kurtka mojego męża, i koszyk z kosmetykami a tam moje ukochane kosmetyki z czeskiej Manufaktury! Tak! :) Zapomniałam, że mogą być boskim prezentem. Ogólnie wielką fanką Czech jestem i jeśli ktoś śledzi mojego bloga, to widział, że dość często bywam w Pradze. Mam tam rodzinę, co mnie niezmiernie cieszy, bo to najlepszy powód, by ciągle tam wracać. Kocham praską starówkę, hermelina, brambory z pleśniowym serem, śmierdzący (co najmniej kilkudniową) skarpetą piwny syr i oczywiście ciemne czeskie piwo, oh stęskniłam się za Prahą :) Znowu odbiegłam od tematu, ale wracając do Manufaktury jest to znana na całym świecie czeska marka. Firma została założona w 1991 roku i słynie z kosmetyków, które wytwarzane są na bazie naturalnych składników np. wino, piwo czy sól z morza martwego. Produkty tej marki rewelacyjnie odżywiają, nawilżają i relaksują skórę całego ciała. W manufakturze znajdziemy linię piwną, winną, czy z solą z morza martwego. Sezonowo wprowadza się edycje limitowane, tak jak w tym momencie kosmetyki o pysznej czekoladowo-pomarańczowej nucie. Kosmetyki z tej serii zawierają minerały oraz witaminy,  ale odstresują i zrelaksują nas podczas zimowych wieczorów. Nie ma co tu ukrywać, że jestem fanką długich aromatycznych kąpieli, ale zimą uwielbiam też chodzić do sauny. I tu znowu nie mogę nie pochwalić kosmetyków z Manufaktury. Peelingi przygotują naszą skórę na wizytę w saunie, oczyszczą skórę, w saunie warto skorzystać z aromatycznych olejków, również dostępnych w M., a po saunie i zimnym prysznicu, koniecznie musimy posmarować się masłem pachnącym winogronami, migdałami, czekoladą....a na zakończenie wieczoru trochę rozgrzewającego likieru...
I jak zachęciłam Was do skorzystania z produktów czeskiej Manufaktury?
Poniżej przedstawiam Wam zdjęcia kosmetyków, które sama już wypróbowałam i oczywiście jestem zachwycona:) Zawsze, kiedy jestem w Pradze, to wracam z czymś pachnącym i smakowitym, nawet jeśli jest to tylko szampon do włosów...winny pachnie tak obłędnie, że mogłabym go wypić:)


Prezenty- Dla Niej.

Hej,
zapewne każda z Was zastanawia się już nad świątecznymi podarunkami, bądź już zaczęłyście świąteczne zakupy. Byłam dziś na małym rekonesansie i nic mnie szczególnie nie zachwyciło. Ze względu, że w tym roku wystąpię pierwszy raz jako żona, to chcę żeby wszystkie prezenty były "wyjątkowo wyjątkowe" hehe :)
Pokazuję Wam dziś kilka propozycji takich na luzie ze sklepu Red Onion...jako, że sama uwielbiam gotować to większość prezentów wiąże się z kuchnią :)

Dzwonek do roweru

niedziela, 13 listopada 2011

nijak

Dziś był taki nijaki dzień. Nie jestem sobą. Zła, podirytowana i rozdrażniona, co jednak nie przeszkodziło mi w zrobieniu czterech słoików dyni z miodem i imbirem ;)
 Matek, też był dziś rozbity, ale zjeść pół kostki masła dał rady...



poniedziałek, 7 listopada 2011

wtorek, 1 listopada 2011

Deszcz w Wilnie.

Hej, Na chwilę zamilkłam, a to za sprawą długiego weekendu. Już jakiś czas temu zaplanowaliśmy, że te kilka wolnych dni spędzimy na Litwie. Jak postanowiliśmy tak i zrobiliśmy :) W niedzielę rano wyjechaliśmy i tuż przed południem dotarliśmy do Druskiennik, gdzie cały dzień leniliśmy się w Aqua parku. Mmmm sauny, drinki, maseczki, jacuzzi i seans z „wienikami”. Tego mi trzeba było. Po basenowych rozkoszach zjedliśmy pyszną kolację i uraczyliśmy się boskim ciemnym piwem ;) W niedzielę pojechaliśmy do Wilna. Urocze miasto, w którym przeszłość przeplata się z nowoczesną teraźniejszością. Osobiście zapamiętam Wilno jako miasto kawiarenek…mniejszych,większych, eleganckich i tych przytulnie małych. Ktoś inny narzekałby na pogodę, ale ja? Jesienny deszcz, szarość, a potem ciepła błogość przy kubku karmelowej kawy.
Dla takich chwil warto żyć.



wtorek, 25 października 2011

Dzień dobry ;)


Dzień dobry :) Dziś tak właśnie rozpoczynam dzień...jeszcze szlafrok ze snoopim, kawa z miodem i muzyka...:) Konfitury zrobione, nowa firanka oślepia mnie swoją bielą, a zasłony prężą się na karniszach...chyba zasłużyłam na małe lenistwo. Do pracy dopiero na 14....o 12 zacznę myśleć, w czym się dziś zaprezentuję;)
Miłego dnia życzę Wszystkim ;)

sobota, 22 października 2011

8 stopni.

Hej,

nie powiem, żeby było dziś u mnie jakoś specjalnie ciepło, ale przyjemnie to i owszem. Słońce walczyło z mgłą. Wiecie co? Dziś przez cały dzień miałam wrażenie, że jest zima....tak leżałam w łóżku i wydawało mi się, że za oknem sypie śnieg. Białe, wielkie płatki. Wiem, że żadna z Was pewnie nie tęskni za zimą, ale ja mimo wszystko, darzę zimę sentymentem. Pisałam już na blogu Agaty, co się wydarzyło w lutym ubiegłego roku ;)




środa, 12 października 2011

Tagliatelle ze szpinakiem.

Siedzę właśnie na podłodze i wcinam tagliatelle ze szpinakiem i serkiem mascarpone...mmmm pyszności i do tego łatwo i szybko się przyrządza. Miałam jeszcze makaron przywieziony z podróży poślubnej także obiad dziś iście włoski, nooo...może poza coca-colą, którą sobie popijam:) a i sikorki zyskały dziś na mojej włoskiej uczcie, bo dostały boczkową skórkę ;) Mam dziś jeszcze w planie przygotowanie sałatki z zupek chińskich i piersi z indyka;)
U mnie dziś pogoda świruje...raz słońce raz deszcz.



niedziela, 9 października 2011

Les Misérables

Witajcie.

Dzisiejszy dzień spędziliśmy w Warszawie. Mieliśmy bilety do teatru Roma na spektakl Les Misérables...Mimo mego uwielbienia dla teatru muszę stwierdzić , że to była jedna wielka nuda. Mogę zostać uznana na ignorantkę w tym względzie ale naprawdę dawno się tak nie nudziłam...Chociaż moja przyjaciółka widziała to kilka miesięcy temu i była zachwycona. Cóż dla każdego coś innego.
Co do stylizacji to zestaw musiał sprostać kilku wymaganiom:
1. Po 3-ech godzinach w samochodzie nie mogłam wyglądać jakby moje ubrania zostały "psu z gardła wyjęte".
2.Z racji tego, że szliśmy do teatru strój musiał zawierać elegancki akcent.
3. Musiał też nadawać się na szoping....w końcu być w stolicy i nie pójść na zakupy??

Tak...i wszystko było by ok, gdyby nie "plastikowa" koszula, która osłabiona porannym prasowaniem wydała swoje ostatnie tchnienie podczas zapinania guzików...Trrrrrrrrrrrach. Dziura na brzuchu gotowa, a że byłam u rodziców to miałam ze sobą tylko jeden zestaw na wyjazd. Hyh.....poratowała mnie moja kurtko-marynarka. Po zapięciu dziury nie było widać, a ja w stolicy swoje pierwsze kroki skierowałam do hm, bo przecież tam musi być jakaś biała koszula! Znalazłam, zakupiłam i się w galeriowej łazience się przebrałam, a zdradziecka koszula wylądowała w koszu !




czwartek, 6 października 2011

Odnowa Jesienna.

Znowu czytałam w wannie ;)

"Zwiędłe liście i zmrok zapadający przed wyjściem z pracy nie są powodem, aby czuć się szczęśliwym. Jesień odbiera energię i dobry humor. Kapitulacja wobec zbliżającej się chandry często bywa nawykiem, nie koniecznością. A co z tymi, którzy lubią jesień? Na pewno są to osoby, które wiedzą, co je cieszy, i nie wstydzą się tego. Nie oglądają się na przyjaciół, mody i dobre rady. To indywidualistki mające świadomość, że aby być szczęśliwą, nie trzeba za wszelką cenę likwidować problemów, ale szukać ich lepszego rozwiązania.
Te z nas, które celebrują z pasją przyjemności, wiedzą, że wiąże się to z unikalnym doświadczaniem zapomnienia i totalnego zaangażowania. To też ciekawość, pobudzenie i skakanie z radości. Niekiedy bezruch albo osłupienie, gdy obserwujemy coś, od czego błyszczą nam oczy. To ten moment, kiedy zapominamy o bożym świecie. Kiedy jesteśmy trochę dziećmi, a trochę staruszkami."

Cały artykuł można przeczytać też w internecie tutaj.
Jeśli już mówimy o przyjemnościach to ja spędziłam bardzo miłe jesienne popołudnie....Za oknem 25 stopni, słońce, kawa z koleżanką i pyszny obiad ;)



wtorek, 4 października 2011

Czekając na dziedzica.

Ostatnio w wannie przeczytałam w Pani artykuł pod tytułem "Czekając na dziedzica" Ewy Ewart. Tekst traktuje o zachwycie jaki towarzyszył Kate Middleton w związku z jej ślubem z księciem oraz o narastającej niechęci do jej osoby już po ślubie. Zarzuca się jej brak własnego indywidualnego stylu i ubiory właściwe bardziej dla "matrony w średnim wieku niż dla młodej kobiety". Vivienne Westwood krytykuje makijaż księżnej, a dokładnie szeroko komentowaną w mediach czarną kreskę pod okiem. A jakie jest Wasze zdanie na temat Kate? I skąd wzięła się ta niechęć w stosunku do jej osoby, stylu bycia i wyglądu?


niedziela, 2 października 2011

Race

Mówią, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej....ja z prawdziwym żalem opuszczałam dziś Lublin. Kocham to miasto, jego klimat, odgłosy....nawet powietrze pachnie tam inaczej. Zawsze będę tam wracać :)
Odnośnie stylizacji to kocham moje nowe buty. Są bardzo wygodne, cały dzień w nich śmigałam. Kurtki szukałam od dłuższego czasu i znalazłam w Mohito. Jak na moje oko to widzę tu małą inspirację motocyklówką od Balmain.
Lecę rozpakować klamoty.
Miłego wieczoru ;)





sobota, 1 października 2011

Pozdrowienia z Lublina

Jak widać zakupy się udały ;) Więcej jutro. Dziś jak wyszłyśmy z Plazy było już niestety za ciemno na zdjęcia ;) Troszkę się zapomniałyśmy. Także na zasłonowym tle prezentuję nowa kurtkę i botki.
Pozdrawiam Bourel

czwartek, 29 września 2011

Wiercipięta.

No i nie wytrzymałam....dwa dni zamknięcia w domu to nie dla mnie :) Rano pociągając nosem, zaczęłam doprowadzać się do porządku, aż po południu, mój stan pozwolił na wyjście z domu. Zrobiłam małe zakupy i odwiedziłam dziewczyny w pracy, trochę pomogłam, mimo iż jestem na urlopie :) Zjadłam dwa gniazdka, popiłam kawą i ruszyłam w drogę powrotną, nie omijając przy tym ciuchlandu. Były pięknie futerkowe kamizelki, śmietankowy płaszczyk i groszkowa kapotka...niestety w rozmiarze 42 :P
Co do stylizacji, sweter nabyłam w HM w Warszawie, a raczej teściowa mi go nabyła w prezencie urodzinowym. Jest bardzo przyjemny w dotyku i dobrze grzeje. Wybaczcie zakurzone czubki butów, ale moje miasto to jeden wielki plac budowy. Nie wiem po co w ogóle czyściłam je przed wyjściem,hm...
Lecę pakować się do Lublina, macie jakieś pomysły co powinnam zabrać? Nienawidzę się pakować!